Płynąć razem
Stałam u podnóża gór. Powietrze pachniało lodowatą wilgocią. Po ulewie woda w strumieniach wartko spływała zboczem. Dwa z nich, tuż przede mną, zbiegły się w jeden nurt. Górskie rzeczułki, zimne, niosły butwiejące jesienne liście i gliniastą ziemię, pachnąc listopadem. Kiedy dwie rzeki zbiegają się, stają się jedną. Ich wody mieszają się. Konfluencja bywa niezwykłym zjawiskiem. Tak na przykład jest w Szwajcarii, gdzie Arve i Ren zaczynają wspólnie toczyć swe wody. Albo w Chinach, gdzie łączą się Jangcy i Jialing Jiang.
Konfluencja z łaciny con-fluere, gdzie con oznacza razem, a fluere płynąć – płynąć razem, scalać swoje nurty, łączyć wody… Poetycko, prawda?
Konfluencja w psychoterapii Gestalt
W psychoterapii Gestalt natomiast konfluencja jest jednym z mechanizmów unikania kontaktu. Dziś myślę, że jest jednym z najważniejszych i najczęściej występujących mechanizmów obronnych. Ludzie, jak rzeki, kiedy nieświadomie zlewają się z innymi, usztywniając figurę, nie pozwalają na nieustanny taniec bliskości i oddalania się. Zalewamy się nawzajem swoimi emocjami, niespełnionymi pragnieniami, niedomkniętymi Gestaltami, w ciągłym i naturalnym dążeniu do pięknych zakończeń. Szukamy ich w innych, zamiast w sobie. Jak strumienie płyniemy jednym nurtem, budujemy tamy spiętrzające wodę, powodując powodzie, tworzy rozlewiska, grząskie bagna emocji, wydarzeń i bólu…
Na granicy światów
W ujęciu Gestalt konfluencja, to nieumiejętność do wyczuwania granic własnych i innych ludzi. To tendencja do stapiania się z innymi. Bywa ona naturalnym mechanizmem, na przykład w przypadku mamy i jej nowonarodzonego dziecka, albo w początkowym etapie zakochania. Nie ma wtedy Ja i Ty, jest tylko My.
Na pewno sam/a czasem mówisz „jesteśmy chorzy”, choć w istocie choruje twoje dziecko. Albo używasz wyłącznie liczby mnogiej, choć tak naprawdę mówisz o sobie „lubimy chodzić po górach”, „uważamy, że to jest dobre”…
Nasz sssskarbie – trauma Smeagola
Przypomniał mi się Gollum z Trylogii Tolkiena… Pamiętasz tę tragiczną postać, tak głęboko zakochaną w swoim „skarbie”, uzależnioną od niego fizycznie i psychicznie, że wybiera śmierć w czeluści Góry Przeznaczenia, by stopić się z nim na zawsze. Konfluencję widać nawet w sposobie mówienia Smeagola:
– Nie zabijaj nas! – chlipał – Nie rań nas tym wstrętnym okrutnym żelazem. Pozwól nam żyć jeszcze trochę, chociaż trochę dłużej. Zgubieni, jesteśmy zgubieni! Jeżeli skarb przepadnie, umrzemy, tak umrzemy, rozsypiemy się w proch! *
Tragizm i konfluencja tej postaci rodzi się wraz zbrodnią, której dokonał Smeagol, mordując swego brata. Trudno do końca powiedzieć, z czym stopił się Gollum – czy mówił My o sobie i pierścieniu, czy o sobie i nieżyjącym bracie.
Konfluencja zawsze jest odpowiedzią na traumę – głęboki i bolesny brak. To mechanizm, który na różne sposoby ma nas chronić przed cierpieniem. Pustką, samotnością, ale też przed dorosłością i odpowiedzialnością za siebie i swoje potrzeby…
Dlaczego tak trudno razem, a osobno jeszcze gorzej?
W jaki sposób można odplątać zjednoczone nurty rzeki? W jaki sposób można wyjść z konfluencji? Poprzez uświadomienie sobie tego mechanizmu. Poprzez zbadanie i doświadczenie, w jaki sposób realizuje się on w Tobie. Poprzez przyjrzenie się swojemu sposobowi mówienia (ja, czy my?), poprzez świadomość oddzielności siebie od innych. To często bolesny i długotrwały proces wyodrębniania się z toksycznych relacji, albo proces uniezależniania się na poziomie emocji. Często to proces usamodzielniania się na każdym poziomie – od prozaicznych spraw życiowych, jak zarabianie pieniędzy na siebie, po niezależność emocjonalną. Uświadomienie sobie swojego uwikłania w relacjach z innymi i swoich sposobów na wikłanie innych, to ważny krok.
I dopiero, gdy wyplączemy się z toksycznych mechanizmów… możemy zacząć tworzyć zdrowe, współzależne relacje. Oparte o miłość i wolność.
Małgosia spod Jabłoni
* J.R.R Tolkien, Władca Pierścieni. Powrót Króla. Tłum. M. Skibniewska